Jednym z głównych problemów zdrowotnych w Zambii jest
HIV/AIDS. Dotyka on około 25% społeczeństwa. Jednak w okolicach dużych miast, w
slumsach, odsetek osób zarażonych może sięgać nawet 50%. Potwierdził to również
Davis, przewodniczący grupy Don Bosco Home Base Care, działającej na terenie
Makululu. Wolontariusze tej jednostki co tydzień odwiedzają rodziny dotknięte
zespołem nabytego upośledzenia odporności.
Obecnie opieką objęte są 43 rodziny. Schemat powtarza się w
niemal każdej z nich, jeśli jeden z małżonków jest chory, wkrótce zaraża
drugiego. Zazwyczaj pierwszym ogniwem stają się mężowie. Zdrady małżeńskie nie
należą tutaj do rzadkości, a zwłaszcza przy obfitym spożywaniu alkoholu. Na
wielkie ryzyko transmisji narażone są dzieci, zarówno podczas ciąży, porodu jak
i karmienia piersią. Kobietom zaleca się naturalne karmienie noworodków przez
pierwsze 6 miesięcy ze względu na znaczny stopień niedożywienia i cenne składniki
mleka matki.
Rząd w Zambii zapewnia bezpłatne lekarstwa. Można je dostać
w szpitalach, klinikach, przychodniach. Chorzy skarżą się jednak na brak
wystarczającej ilości jedzenia, które jest niezbędne przy przyjmowaniu tak
silnych leków. W innym przypadku odczuwają mocniejsze skutki uboczne, a choroba
zbiera większe żniwo.
Przez cały dzień wraz z Agnieszką i wolontariuszami odwiedzaliśmy
chorych mieszkańców Makululu. Zaskoczyło nas ich ciepłe przyjęcie, optymizm,
umiejętność cieszenia się życiem. Pomimo choroby, niedostatku, wszechobecnej
biedy, bezrobocia, czasem opuszczenia przez bliskich, zdawali się czerpać
radość z tego, co mieli. Po krótkiej prezentacji przechodziliśmy do konkretnych
pytań. Znaczną cześć osób, które odwiedzałyśmy stanowiły kobiety. Były to
wdowy, ich mężowie umarli dawno temu z powodu AIDS, a na nich spoczął ciężar
wykarmienia potomstwa. Już w trakcie
wchodzenia do chatek mogłyśmy same sobie odpowiedzieć na pytanie, czego im
brakuje. Nieraz całym domem stawała się ubita podłoga, kilka materiałów zastępujących
drzwi, ściany z gliny i blaszany, połatany dach.
Chorzy w znakomitej większości ledwo wiążą koniec z końcem,
sprzedają warzywa, które udało im się wyhodować na nieurodzajnej glebie, albo zbierają
puste butelki spośród śmieci, których tutaj wszędzie jest pełno i sprzedają je w
mieście.
Wielką tragedią był widok dzieci, które już cierpiały na
AIDS. Mimo że są tak młode, niewinne, nieświadome, los nie ma dla nich litości.
Zostały zarażone przez matki w czasie ciąży, a potem często przez nie porzucone.
Wychowywaniem zajęli się dziadkowie.
AIDS jest tutaj przenoszony głównie drogą płciową.
Sprzymierzeńcami są nadmierne używanie alkoholu i wciąż brak pełnej świadomości
na temat samej choroby, sposobu transmisji i zabezpieczania się przed
zarażeniem.
Około godziny 15 przedstawiciele rodzin zostali poproszeni o
przyjście na teren parafii Don Bosco. Tam rozdawaliśmy kartony z ryżem z
programu Stop Hunger Now, olej i cukier, zorganizowane przez ks. Michała.
Ludzie wrócili do domów bogatsi nie tylko o tak potrzebny pokarm. Ich potrzeba
zauważenia i przejęcia się ich ciężkim losem została spełniona.
Zrozumiałam, że
należy odrzucić nasze europejskie myślenie, potępienie dla naiwności i
niewiedzy. W warunkach nędzy świat wygląda zupełnie inaczej. A my zamiast
oceniać i stawiać granice według naszego mniemania, powinniśmy budować mosty,
angażować siebie całych, szukać w tych ludziach piękna i dobra, którego jest
przecież tak wiele.
Martyna